Thursday 20 December 2012

Lego i Piraci

W trakcie kampanii wyborczej do parlamentu w Czechach firma Lego zażądała od Czeskiej Partii Piratów (PP-CZ) zaprzestanie rozpowszechniania jednego z ich spotów wyborczych.  PP-CZ zastosowała się do tego żądania ale jednocześnie je zaskarżyła do sądu w Pradze.  W międzyczasie film oczywiście można obejrzeć na youtubie.  Ciekawy przykład tego jak prawa autorskie i znaki towarowe mogą być użyte do cenzurowania ściśle politycznych wypowiedzi, w tym wypadku dotyczącej walki z korupcją.  Jesteśmy otoczeni rzeczami wytworzonymi przez kogoś - jeśli by każdy wytwórca miał prawo zakazać użycia swoich wyrobów w kontekscie politycznym to przecież nic by się nie dało nakręcić.

Słyszałem, że, trochę na zasadzie efektu Streisand, modne stało się fotografowanie piratów na tle figurek Lego.

Monday 10 December 2012

Jednolity patent

Rok temu ACTA i Jednolity Patent wymieniane były razem jako dwa sukcesy polskiej prezydencji. Co się dalej działo z ACTA już wiemy, za parę dni z kolei polski rząd planuje podpisanie Jednolitego Patentu.  Protestują te same organizacje - jednak co ciekawe również parlamentarna Komisja Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii jednogłośnie sformułowała następujący wniosek:
bardziej korzystnym rozwiązaniem dla Polski, niezależnie od perspektywy czasowej ani od scenariusza rozwoju innowacyjności polskich przedsiębiorstw, będzie brak wdrożenia w Polsce patentu jednolitego oraz brak przystąpienia do umowy o JSP
Opracowanie firmy Deloitte, które miało prawdopodobnie największy wpływ na decyzję komisji, szacuje koszt netto przystąpienia do Jednolitego Patentu na ok. 50mld złotych w ciągu 20 lat. Jest ono niewątpliwie bardzo szczegółowe - jednak naszym zdaniem nawet to opracowanie pomija najważniejszy argument przeciwko patentom wogóle, a w przeciwko patentom na oprogramowanie w szczególności - jakim jest problem ze skalowalnością.  Jak napisał kiedyś sam Bill Gates:
Jeśli ludzie rozumieliby jak patenty będą przyznawane, wtedy kiedy większość dzisiejszych idei zostało wymyślonych, i złożyliby wtedy wnioski patentowe, nasz przemysł teraz stanąłby w miejscu (tłum. własne). 
opensourceway CC BY SA

W 2005 roku Parlament Europejski jednoznacznie opowiedział sie przeciwko patentom na oprogramowanie, jednak Europejski Urząd Patentowy, który dla zmyłki nie jest organem Uni Europejskiej, takie patenty masowo przyznaje. Jednolity Patent, w formie aktualnie dyskutowanej, usankcjonuje tą praktykę i na dokładkę doda nam jeszcze patenty na organizmy żywe.

Argumenty przeciwko przystępowaniu do JP pojawiają się ze wszystkich stron, wygląda jednak, że polski rząd nie chce ich zauważać. Pewnie boi się o to jakby to wyglądało gdyby nie podpisał porozumienia które sam wynegocjował w ramach swojej prezydencji w imieniu innych państw członkowskich. Znowu zdrowy rozsądek i polska gospodarcza racja stanu polegną w zderzeniu z potrzebą zachowania twarzy przez polityków.


Uaktualnienie: Apel Partii Piratów do internautów - jutro jest głosowanie w Parlamencie Europejskim - można dzisiaj jeszcze przekonać naszych europosłów, żeby przegłosowali poprawki blokujące między innymi patenty na oprogramowanie.



Wednesday 5 December 2012

Tłumacz Palikota przeinacza słowa zaproszonych piratów


Na spotkaniu dzień wcześniej ostrzegaliśmy naszych zagranicznych kolegów - ale cóż nie posłuchali. A Palikot w swojej prześmiewczej formie - zaprasza piratów na spotkanie - a na wspólnej konferencji prasowej mówi nie tylko o własności intelektualnej, które to określenie u każdego pirata wywołuje wysypkę, ale ciągnie dalej:
Wszystkie inne formy własności, wszystko co jest jakimś copyrightem
Do tego podstawia tłumacza który przez całą konferencję uparcie ciągnie tą konfuzję tłumacząc 'copyright' na 'prawo własności':
They will touch copyright.
przetłumaczone na:
Będą one dotyczyły praw własności.
(około 7:26)
In the same way as the free flow of information is stopped by copyright laws at the moment.
przetłumaczone na:
I mamy świadomość tego, że swobodny przepływ informacji w internecie jest powstrzymywany przez copyright, przez prawa własności.
(10:37)
And in the same way a free flow of ideas is blocked by copyright legislation at the moment.
przetłumaczone na:
I te copyrighty, prawa własności również stoją na przeszkodzie swobodnemu przepływu idei, patentów.
(10:55)

Rozróżnienie copyright i prawa własności to podstawowa sprawa dla piratów, to jest to od czego się ten cały ruch zaczął. Artykuł europosła piratów formułuje to bezpośrednio: Copyright Is Not Property. Ja osobiście uważam, że walka o precyzyjniejsze myślenie jest chyba największą wartością jaką piraci wprowadzają do polityki. Copyright jest czasowym monopolem na kopiowanie, w polskim prawie odpowiednikiem są autorskie prawa majątkowe, które po uwzględnieniu dozwolonego użytku również ograniczają właśnie rozpowszechnianie utworów.  Prawo własności dotyczy rzeczy fizycznych, które istnieją tylko w jednej kopii, w jednym określonym miejscu na świecie.  Informacja nie jest rzeczą - jest bytem abstrakcyjnym, a po skopiowaniu jej pierwotny egzemplaż nie znika - tak samo jak odpalenie świeczki od drugiej świeczki nie pozbawia jej właściciela światła.

The Dusty Wyndow Blog (Natheer Halawani) / CC BY-NC-SA 3.0
  Czyżby to jakaś nowa prowokacja Palikota?

Tuesday 27 November 2012

CopyCamp

Wczoraj wziąłem udział w konferencji CopyCamp, przedstawiłem tam mój samozwańczy Manifest Polskiej Partii Piratów. Będę nad nim jeszcze pracował - na razie to może być tylko zalążek prawdziwego manifestu. Pewnie niedługo będzie zapis wideo - chociaż nie jestem zadowolony z mojego występu - więc nie polecam. Poniżej parę luźnych notek z konferencji.

Nasz argument o zagrożeniu totalitarnością inwigilacji jakiej wymagałoby konsekwentne egzekwowanie monopolu kopiowania jest chyba najbardziej konkretny - ale nie wiem czy najważniejszy. Przez całą konferencję przewijała się kilka innych myśli, których ciągle nie mogę dobrze sformułować, a które są może nawet bardziej pierwotne. O tym, że dzieła często stają się częścią tego jak definiujemy swoją tożsamość, że nasze myśli zrozumiałe stają się tylko w kontekście pewnych dzieł i że jakoś pieniądze nie pasują do tego obrazu, że nie pasuje nam żeby autor mógł zdalnie zawiadywać częścią nas samych - to jakby za duża władza, nawet jeśli mielibyśmy ją dobrowolnie autorom oddawać. O tym, że wszystko jest remiksem, że nasze myśli nigdy nie są całkowicie oryginalne i że telekomunikacja nie różnie się aż tak bardzo od komunikacji, wartość jakiegoś połączenia nie da się ocenić w oderwaniu od całej reszty, a copyright jest jak zagradzanie publicznych dróg i wyznaczanie 'rynkowej ceny' za przejazd. Bramki myta można tolerować w przypadku autostrad - ale mogą być raczej wyjątkiem niż regułą - zbyt gęsto ustawione stałyby się nie do przyjęcia.

Sunday 4 November 2012

"Kopiowanie jest legalne" - szkolenie z prawa autorskiego

Wczoraj w siedzibie Fundacji Nowoczesna Polska Jarek Lipszyc zrobił szkolenie z prawa autorskiego. Szkolenie było naprawdę rewelacyjne - nie spodziewałem się, że te bite 4 godziny wykładu przelecą tak szybko. Prawdę mówiąc to wogóle myślałem, że skoro już trochę tej wiedzy na temat prawa autorskiego mam - to raczej się wynudzę - ale nauczyłem się całkiem sporo i do tego wykład był naprawdę ciekawie i dynamicznie poprowadzony.

A teraz gwóźdź programu - Jarek zaoferował się na powtarzanie tego szkolenia - pozostaje tylko sprawa organizacji i nagłośnienia w mediach.

Friday 2 November 2012

Głuchy telefon mediów (gościnnie Błażej Kaczorowski)


Jak polskie media elektroniczne opisują ważne raporty o społeczeństwie cyfrowym

Coraz więcej Polaków korzysta z Internetu, coraz więcej z nas nabiera kompetencji cyfrowych. Ważne jest monitorowanie tego zjawiska, by móc określić potrzeby Polaków i dostosować poziom edukacji cyfrowej dla poszczególnych grup wiekowych (dzieci, młodzieży, dorosłych i osób starszych), a także rozpoznać miejsce Polaków na cyfrowej mapie Europy. W październiku agencja On Board Public Relations opublikowała raport: "Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej - szanse i bariery", który później został szeroko skomentowany w mediach. Chciałbym go potraktować jako studium przypadku i nakreślić problem małej rzetelności dziennikarskiej w omawianiu kwestii związanej z tworzeniem się społeczeństwa informatycznego.

Raport sam w sobie rzetelny i wyczerpujący, opisujący z niuansami stan polskich kompetencji cyfrowych, został przez dziennikarzy, na potrzeby ogólnodostępnych i poczytnych portali, boleśnie uproszczony i w efekcie przekłamany. Nierzetelna informacja, która pojawiła się na jednym portalu, została później, bez skonfrontowania zawartości merytorycznej z raportem, "przeklejona" do kolejnego i kolejnego, co w efekcie dało medialny efekt głuchego telefonu w którym wszystkie ważne informacje zostały przekręcone. Przykładem jest pierwsze zdanie, które bezrefleksyjnie skopiowały redakcje kilkunastu polskich portali:

96 proc. Polaków potrafi wysłać e-mail, 93 proc. – korzystać ze sklepów internetowych i serwisów aukcyjnych, a 92 proc. – czytać internetowe wersje gazet i czasopism – wynika z raportu „Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej – szanse i bariery.

Brak rzetelności dziennikarskiej jest wręcz uderzający. Ciężko jest uwierzyć, że 96% polaków potrafi wysłać e-mail gdyż tylko 60% ma jakikolwiek dostęp do internetu. Z raportu jasno wynika, że badaniu zostali objęci nie Polacy a polscy internauci i to ich kompetencje cyfrowe były badane.

Na potrzebę tego tekstu zbadałem stopień "plagiatyzacji":

  1. Artykuł na tech.wp.pl jest tożsamy z artykułami na stronach:
  2. Artykuł o raporcie innej treści na biznes.onet.pl w którym postawiono nacisk nadane związane z edukacja cyfrową i artykuły "kopie":
Nie rozsądzamy tutaj kto od kogo skopiował.

Jak widać, dziennikarze, nawet ci tworzący czy kopiujący treści nt. społeczeństwa informacyjnego, nie czytają źródeł. My Piraci powinniśmy wyłapywać takie informacje czy raporty i nadawać im odpowiedni ton a także przeprowadzać rzetelne analizy danych, które są w nich prezentowane.

Zachęcamy do lektury raportu.

Tuesday 16 October 2012

Otwartość i jawność

Domyślnie wszystko w Partii Piratów powinno być jawne i otwarte, a niepublikowanie czegoś powinno być wyjątkiem i wymagać uzasadnienia:
  • Skoro żądamy tego od innych to sami też powinniśmy się do tego stosować - unikniemy oskarżenia o dwulicowość.
  • W ten sposób na sobie te żądania przetestujemy i przekonamy się na ile to jest praktyczne.
  • Będąc dobrze poinformowanym każdy chętniej się włączy w nasze działania.
  • Zdaje się, że to trzymanie wszystkiego w tajemnicy i tak nie jest zbyt skuteczne - skoro te demoniczne "leśne ludki" na tydzień przed samymi założycielami P3 wiedzieli o tym, że sąd odrzucił wniosek o rejestrację P3 (dla niezorientowanych - apelacja od tej decyzji została złożona wczoraj).
Poza tym oczywiście w mocy pozostają te wszystkie argumenty dla który wpisaliśmy punkt "Żądanie jawności działań władzy i wspieranie uczestnictwa obywateli w życiu publicznym" do naszych celów - uważamy, że to jest to bardziej etyczne i że otwarte i jawnie działające organizacje są skuteczniejsze.

Update: zmieniłem to co było wcześniej na 'leśne ludki', żeby było delikatniej.

Sunday 7 October 2012

'Partia Piratów' to nie jest brand!

Zbigniew Lukasiak aha - ok - ale dlaczego akurat chcesz się zajmować partią piratów w takim razie? skoro piracenie to Twoim zdaniem 'nie trafione', nie nadaje się do polskich realiów - to po co chcesz to mieć w nazwie?
Piotr Śmielak No i tu dochodzimy do konsensusu - bo nazwa zainteresowały się media (choć to było przy ACTA i zawiniła tu nie znajomośc dziennikarzy którzy poczxątkowo sądzili że protesty wywołała PP -ktora nie istniała - co ciekawe). Dlatego łatwo będzie zaistnieć medialnie z pozycji piratów. Ot i cała tajemnica.
z fejsa

Ideologia ruchu pirackiego nie jest wykuta w kamieniu, każda z partii powstających na całym świecie ma inny program i programy te zmieniają się, ewoluują. Po sukcesie niemieckiej Piratenpartei z bardzo szerokim i obejmującym wiele nie-internetowych kwestii programem nawet szwedzka Piratpartiet planuje rozszerzenie swojej polityki. Jednak partia piratów która nie zajmowałaby się prawami autorskimi czy prawem do prywatności nie byłaby partią piratów, z całej nazwy zostałby tylko pusty slogan, jakieś skojarzenie z buntem i niezgodą na status quo, bez celu i kierunku. Jeśli by taka partia powstała to nie tylko, byłoby to nie fair w stosunku do tych którzy wierzą w pirackie idee, ale też taka partia nie miałaby nic co łączyłoby ją w jedną całość. W Polsce, bezideową partię sprzeciwu już mamy, w postaci Ruchu Palikota, więc naprawdę trudno byłoby ten ewentualny szum medialny zamienić na popularność wśród wyborców, a liczne problemy niemieckiej Piratenpartei (z ktorych afera Julii Schramm jest jednym z najnowszych przykładów), podobnie jak wstrząsy targające Ruchem Palikota, pokazują co grozi partiom stawiającym na sam bunt beż żadnej idei przewodniej. Partia musi mieć jasny przekaz - a jaki może mieć przekaz partia której nazwa sugeruje jedno a jej działacze wierzą w coś innego.

Ale nie piszę tego przecież po to, żeby zniechęcić tych którzy by chcieli 'zagospodarować' tą chwytliwą nazwę, bo i tak to nic nie da - piszę to, żeby zachęcić tych którzy wierzą w pirackie idee. Przyłączcie się! Nie musi być nas wcale dużo - trzeba się tylko zorganizować, pokazać, że łączy nas coś innego niż pęd do władzy. Wierzę, że jest coś takiego i że jest to coś wykraczające daleko poza te trzy punkty oryginalnego programu szwedzkiej partii piratów, ale też będące konsekwencją tego samego sposobu myślenia. Jest to poszukiwanie czym ma być społeczeństwo informacyjne, jest to poszukiwanie nowego dyskursu w polityce. Zdaję sobie sprawę, że są to zbyt abstrakcyjne rzeczy, żeby wzbudzić zainteresowanie wyborców i że jeśli zamierzamy kiedykolwiek odnieść jakiś sukces przy urnie to trzeba będzie zbudować program w którym będzie coś na temat wcześniejszych emerytur, podatków i innych bardziej przyziemnych spraw. Wierzę, że jest to zadanie wykonalne, że nie zapominając o naszych ideach będziemy w stanie zająć się też i takimi sprawami - ale nie powinniśmy sobie za cel stawiać zwycięstwa w najbliższych wyborach, takie zwycięstwo mogłoby, ale nie musi być krokiem w kierunku tego co powinno być naszym prawdziwym celem - czyli społeczeństwo informacyjne oparte na realnych i sprawiedliwych podstawach.

Wednesday 19 September 2012

Afera Julii Schramm

Wygląda, że media dopadły Julię Schramm.
By Julia Schramm (CCbySA)
Popularna członkini niemieckiej Partii Piratów (Piratenpartei Deutschland - w skrócie PP-DE) podobno zatrudniła prawników by ścigali piratów nielegalnie kopiujących jej świeżo wydaną książkę.  Znam wielu autorów którzy nie rezygnując z zarabiania na pisaniu potrafili z wydawcami wynegocjować udostępnienie swoich książek na wolnych licencjach i dlatego nie chcę bronić jej decyzji, ale myślę, że warto przytoczyć parę faktów:
  • PP-DE nigdy w swoim programie nie miało zniesienia copyright - a jedynie ograniczenie czasu w jakim by obowiązywał
  • Julia Schramm podpisała kontrakt na wydanie książki zanim wybrano ją do rady PP-DE
  • to wydawca, a nie pani Schramm lub jej prawnicy wysłali nakazy usunięcia książki
  • autorka obiecała udostępnić książkę na wolnych licencjach jak tylko to będzie możliwe, czyli po wygaśnięciu jej kontraktu z wydawcą, co nastąpi za 10 lat (10 lat jest też najczęściej wymienianym okresem obowiązywania copyright do jakiego dążą Piraci)
  • nie jest to może dużo - ale Schramm próbowała wynegocjować z wydawcą jakieś ustępstwa i podobno wszystkie 'take down notices' są jedynie 'żółtymi kartkami' i w przy pierwszym naruszeniu nie mają konsekwencji finansowych
  • sama autorka zaprzecza używaniu słowa "obrzydliwy" w stosunku do tak zwanej 'własności intelektualnej'
Nie wydaje się więc, żeby pani Schramm żądała dla siebie czegoś drastycznie innego niż to co Piraci proponują innym autorom - chociaż rzeczywiście wydawca zabrał się za rozdawanie 'żółtych kartek' winnym niekomercyjnego rozpowszechniania - które według Piratów na całym świecie powinno być dozwolone.

Uaktualnienie: Istnieją też podejrzenia co do roli wydawcy czyli Knaus Verlag - który zapłacił 100 000 EURo zaliczki za zupełnie bzdurną podobno książkę - może od razu liczyli na jakiś skandal.

Uaktualnienie: PirateTimes w końcu napisało coś więcej o tej aferze.

Uaktualnienie: Dodałem więcej o 'niekomercyjnym kopiowaniu' - tutaj Schramm rzeczywiście złamała linię partyjną.

Uaktualnienie: Moja prywatna opinia jest taka, że niemiecka partia piratów ustawiająca się jako główna 'partia protestu' przyciągnęła do swoich szeregów wielu dość przypadkowych członków.

Saturday 15 September 2012

Milicja w Kaliningradzie zatrzymuje Małgorzatę i trzech kartonowych piratów

Jedyne, co może uratować śmiertelnie rannego kota – odezwał się kot – to maleńki łyczek benzyny – i, wykorzystując zamieszanie, przypiął się do okrągłego otworu w prymusie i napił się benzyny. Krew natychmiast przestała się sączyć spod jego lewej przedniej łapy... Kot poderwał się, żwawy i rześki, porwał prymus pod pachę, śmignął wraz z nim z powrotem na kominek, a stamtąd rozdzierając tapety wlazł na ścianę, mniej więcej po dwóch sekundach znalazł się wysoko nad wszystkimi i zasiadł na metalowym karniszu."
Po tym jak milicji nie udało się zaaresztować kota zabrali się za aresztowanie kartonowych piratów. Powód - nielegalne zgromadzenie.

Update: opublikowali nam to na PirateTimes :)

Saturday 21 July 2012

Reaktywacja Partii Piratów - protokół rozbieżności

Zaangażowałem się ostatnio w reaktywację polskiej Partii Piratów. Muszę przyznać, że to strasznie wciągające - na pewno poświęciłem na to więcej czasu niż było to racjonalne - ale w końcu spotkałem się ze ścianą.

Mieliśmy zmieniać system polityczny, a na razie to polityka zmienia nas, w dzieciaki wyrywające sobie zabawki. Słyszałem, że to tak jest w polityce - ale miałem nadzieję, że nasz hackerski etos i We believe in rough consensus and running code jednak coś znaczy. Konsensusu, nawet 'rough', na temat tak podstawowego dokumentu jak statut, nie zbudujemy ze środy na poniedziałek, nie mówiąc już o uzgodnieniu tych najtrudniejszych, chociaż najmniej merytorycznych, decyzji personalnych. Trudno zaakceptować taki pośpiech nie poparty żadną argumentacją poza "musimy to teraz zarejestrować, bo ja już nie wytrzymam'. Tak samo trudno zaakceptować działania tej drugiej grupy która zmarnowała mnóstwo czasu i dobrych chęci, bo przez pół roku, od czasu zrywu przeciw ACTA, ludzie się do nich zgłaszali - ale żadnych realnych działań nie było. Nawet strona www partii była tylko zaślepką z dwoma linkami - do twittera, na którym też nic się nie działo i do strony na Facebook na którym z rzadka jakieś info się pojawiało. Można się zastanawiać skąd ten brak zaufania do ochotników, szczególnie biorąc pod uwagę ewidentny własny brak czasu (a może i kompetencji) na zajmowanie się sprawami partii. A teraz ta grupa boi się o utratę brandu i chce także szybko zarejestrować partię z inną, choć podobną nazwą, najlepiej również w poniedziałek, żeby nie stracić uwagi mediów.

A przecież udało nam się przeprowadzić całkiem rzeczową debatę o celach partii, w której wzięli udział dyskutanci wyznający tak różne opcje polityczne jak libertarianie i lewicowcy i osiągnęliśmy kompromis! To teraz mamy się ścigać w zbieraniu podpisów?

Przepraszam, mieliśmy rozmawiać o ideach, nie o brandach!

Update: No i 'starzy piraci' złożyli do sądu papiery pierwsi, mimo kompromisu osiągniętego na spotkaniu rekoncyliacyjnym, jeszcze nie wiadomo co na to Poznań. Nie mam komentarzy.

Sunday 15 April 2012

Prasówka

W Wyborczej wywiad z Zygmuntem Baumanem:
Kiedy miałem 30 lat, nikomu do głowy by nie przyszło, żeby posądzać o kradzież kogoś, kto napił się wody z cudzej studni.
i dalej
Ale też nie jest tak, że ludzie cudzą muzykę sobie zabierają, kogoś jej pozbawiając czy choćby jej autorstwo sobie przypisując. Oni jej tylko słuchają. To nie jest więc odebranie komuś własności.
A kartkę dalej Wojciech Orliński:
Każdy jest panem swojej przeglądarki WWW i może w pełni sobie skonfigurować ją tak, żeby blokowała inwigilację. ... Niestety powtórzenie tego na smartfonie czy tablecie jest w najlepszym wypadku trudne, w niektórych zaś przypadkach zaś niemożliwe czy nielegalne. Aplikację Instagram dostajemy jako czarną skrzynkę.  Nie wiemy, co jest w środku,  i prawo niektórych krajów zabrania nam nawet próbować to sprawdzić.
Pan Orliński wielokrotnie się wypowiadał z lekceważeniem o linuksiarzach i Free Software/Open Source - ale chyba zaczyna zauważać  jakie są konsekwencje alternatywy.

Monday 26 March 2012

Niemieccy piraci w ofensywie

Niemiecka Partia Piratów zdobyła cztery miejsca w parlamencie kraju Saary. To malutki 'land', ale wynik ten potwierdza hipotezę, że zwycięstwo piratów w Berlinie nie było jakimś przypadkiem. W przyszłym roku w Niemczech wybory do parlamentu związkowego - podobno sondaże konsekwentnie dają piratom ponad 5% potrzebne na przekroczenie progu wyborczego - a więc są duże szanse.

A kiedy zmobilizują się w końcu nasi krajowi piraci?

Uaktualnienie: Wygląda, że Wyborcza zauważyła zjawisko!. Fajny cytat z Der Spiegel:

W najbliższych miesiącach Piraci mają szansę niemal tak gruntownie przewrócić system partyjny w Niemczech, jak trzydzieści lat temu udało się to Zielonym

Monday 5 March 2012

Co robić?

Zapytała władza. Odpowiedź społeczeństwa nie była zbyt odkrywcza i trochę nieskładna. Cynik by powiedział, że może o to chodziło - ale nie bądźmy cyniczni, może to dobry początek. Na pewno można ten kongres potraktować jako eksperyment i uczyć się na błędach.

I pamiętajmy: "Abstrakcyjnej prawdy nie ma. Prawda jest zawsze konkretna." (z tego samego klasyka).

PS Ale może byłem po prostu na złych panelach.

PPS Bardziej szczegółowe relacje: u polimerka: Kongres Wolności Internetu 2012: relacja z wydarzenia i Minakowskiego: [LIVE] Kongres Wolności w Intenecie

Thursday 1 March 2012

Prawo które zabrania się dzielić

Jeśliby fabryki sprzedawały licencje na jeżdżenie samochodem i nazywały złodziejem każdego kto by pożyczył komuś swój samochód to przypuszczam, że takie prawo byłoby traktowane z podobnym lekceważeniem jak dzisiaj copyright. Jeśliby zdesperowane lobby producentów samochodów wymyśliło, że wobec tego trzeba poinstalować na drogach kamery rejestrujące kto i kiedy jakim samochodem jedzie to pewnie wywołałoby to jeszcze większy społeczny bunt niż ACTA. Oczywiście fabryki sprzedają nam samochody, a nie licencje na ich używanie - prawo własności i oparte na nim modele biznesowe są dla wszystkich w tym wypadku wygodniejsze. Może copyright i sprzedaż licencji na 'użytkowanie' utworów też dałoby by się zastąpić jakimś lepszym systemem - czymś co satysfakcjonowałoby twórców i nie wymagałoby totalnej inwigilacji naszych internetowych poczynań?

Copyright jest na kursie kolizyjnym z naszym najbardziej podstawowym instynktem pomagania sobie i myślę, że tego nie da się zmienić. Dopóki kopiowanie wymagało środków technicznych które państwo mogło kontrolować, siła państwa mogła utrzymywać fikcję własności intelektualnej. Była to bardzo użyteczna fikcja bo wolny rynek na którym można handlować prawami do utworów jest ekonomicznie wydajny - ale teraz postęp techniczny tę możliwość zlikwidował. Wracamy do świata w którym utwory są dobrami publicznymi (niezaznajomionych z tym ekonomicznym pojęciem zachęcam do kliknięcia w link). Alternatywą mógłby być świat w którym całość komunikacji elektronicznej jest kontrolowana przez państwo - to bardzo totalitarna wizja i mam nadzieję, że się ona nie ziści.

Friday 17 February 2012

PSL chce rozszerzyć dozwolony użytek

W poprawce do ustawy o ochronie praw autorskich zgłoszonej przez PSL czytamy:
„2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego, zarówno bezpośredniego, jak i pośredniego, istniejącego pomiędzy osobami w ramach ich kontaktów przy użyciu środków komunikacji elektronicznej w rozumieniu ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz.U. Nr 144, poz. 1204 z późn. zm.), w tym za pośrednictwem Internetu.”.
Nie jestem prawnikiem - więc to co poniżej to tylko takie rozważania laika. Już teraz ten dozwolony użytek osobisty jest bardzo szeroki w Polsce - w zasadzie można utwory udostępniać wszystkim znajomym i rodzinie - problem jednak, że zwolennicy mocnego copyrightu znajdują różne kruczki prawne które jakoby delegalizują takie działanie. Teraz intencja prawodawcy jest jasna - będzie można rozsyłać filmy, muzykę czy książki wszystkim których 'zafriendowaliśmy' na facebooku czy innej naszej-klasie.

A przy okazji: Łupią, ale kupią - artykuł w Polityce o alternatywnych modelach biznesowych - to już trochę nudne może być dla kogoś siedzącego w temacie - ale zawsze fajnie jak mainstream zauważy co my tutaj wymyślamy.

Update: Nie jest jasne czy takie zmiany będą kompatybilne z traktatami międzynarodowymi które Polska podpisała:

Conditions for exceptions and limitations
Concerning the conditions under which new exceptions and limitations to the right of reproduction can be created, the Bern Convention, the treaty that regu- lates copyright internationally, states in its article 9.2:
It shall be a matter for legislation in the countries of the Union to permit the reproduction of such works in certain special cases, provided that such repro- duction does not conflict with a normal exploitation of the work and does not unreasonably prejudice the legitimate interests of the author.
These conditions are known as the three-step test, the first step being that the ex- ception applies only in special cases, the second that it does not conflict with the normal exploitation of the work, and the third that it does not unreasonably pre- judice the legitimate interests of the author. These conditions apply explicitly to all exclusive rights since the TRIPS agreement of 1994,25 and were incorporated verbatim in European and national legislation in some countries. TRIPS strength- ened and globalized the application of copyright and patents, and critics de- nounced its provisions as extreme.26 However, the three-step test, if interpreted reasonably, as defended by many renowned legal scholars in a 2008 declaration (Collective 2008), would not prevent the recognition of new usage rights. The above quotation includes many qualifications that widen the range of conditions under which the criteria can be deemed fulfilled: “normal”, “unreasonably”, “le- gitimate”. In addition, it recognizes the sovereignty of legislators in individual countries to create usage rights, provided they respect certain rules. One can also doubt that some existing forms of media publishing and distribution clearly con- stitute “normal exploitation”. Is a form of exploitation in any way “normal” if it survives only by limiting the basic capabilities of human beings in a digital world (copying files, for instance), by organizing universal surveillance of personal communications, by criminalizing tools that are also used for legal purposes, and by threatening individuals with criminal sanctions for conducting activities that did not aim at personal profit and did not demonstrably hurt anyone?
z Sharing: Culture and the Economy in the Internet Age. I jeszcze:
European Copyright Directive of 2001,28 such that the latter lists ex- haustively, and hence limits, the possible exceptions and limitation to the rights of reproduction, communication and making available to the public.

Update: Centrum Cyfrowe krytycznie ocenia tą poprawkę.

Wednesday 15 February 2012

Piraci - odbiór społeczny.

Sporo sie mówi o tym, żeby nie nazywać ściągających piratami, bo piraci to są u wybrzeży Somalii, bo ta nazwa stygmatyzuje itp. itd.

Pozwoliłem więc sobie na mały eksperyment:

(foto Anna Ciecierska)

Reakcje uczestników seminarium Odbiorca, konsument, pirat. Uczestnik kultury w epoce cyfrowej reprodukcji były bez wyjątku pozytywne.

Piraci są cool!

Zresztą co się dziwić - jeśli samo Hollywood tyle zainwestowało w tą markę
Capt. Jack Sparrow

Thursday 9 February 2012

Nie dla copyright

Copyright jest anachronizmem nie dlatego, że wszystko powinno być za darmo - ale dlatego, że w dzisiejszych czasach egzekwowanie tego prawa wymagałoby nadmiernej ingerencji państwa w nasze życie.

Prawo copyright jest czymś zupełnie innym niż prawo własności. Jeśli kupuję samochód to nie po to, żeby innym ludziom coś uniemożliwić, tylko po to, żeby samemu móc się swobodnie przemieszczać. Inaczej jest z monopolem kopiowania który jest po to, żeby inni nie mogli kopiować. Jest to prawo negatywne, zabraniające czegoś nie dlatego, że ta czynność jest zła sama w sobie, tylko po to, żeby wymusić opłatę. Jeśli ktoś mi ukradnie samochód - to ja nie będę miał czym dojeżdżać do pracy - jeśli ktoś skopiuje, czy też jak to jest w polskim prawie 'udostępni', utwór objęty copyright - to samą tą czynnością nikomu szkody nie wyrządzi. Strata monopolistów w wyniku takiego działania jest możliwa - ale nie konieczna i nie jest bezpośrednio tym działaniem spowodowana. Wydaje mi się, że właśnie ta właściwość copyright jest powodem dla którego istnieje społeczne przyzwolenie na jego łamanie. Nie chcę dociekać na ile tłumaczenia kopiujących są racjonalizacją, a na ile są rzeczywiście usprawiedliwione i zastanawiać się nad wszystkimi poplątanymi przypadkami, ale faktem jest, że wśród osób aktywnie korzystających z internetu kopiowanie i udostępnianie nie jest niczym czego należałoby się wstydzić. To oczywiście nie jest usprawiedliwieniem łamania prawa, ale może być argumentem za jego zmianą. Zwolennikom copyright marzy się takie przeoranie świadomości społeczeństwa i wyplenienie tego 'złodziejskiego' nawyku - ale wydaje mi się, że będzie to skazane na porażkę tak samo jak podobne próby naszego poprzedniego systemu politycznego.

Narzędzia potrzebne do kopiowania i udostępniania każdy ma w domu, albo nawet w kieszeni, w komórce, którą ma zawsze przy sobie, sama czynność udostępnienia jest również trywialna. Skuteczne egzekwowanie prawa copyright, w obliczu społecznego przyzwolenia na jego łamanie i przy dzisiejszych możliwościach technicznych, wymagałoby kontroli państwa nad tym co robimy w najbardziej prywatnych sytuacjach. Oczywiście władza bardzo chętnie by się tym zajęła, bo władza lubi kontrolować, dlatego jak najbardziej na rękę jej są żądania korporacji medialnych w tym zakresie. Nie jest to jakiś pierwszy przypadek tego nieświętego przymierza między władzą a wielkimi koroporacjami i już chyba nikogo to nie dziwi. To co może dziwić to to z jakim zacięciem copyright bronione jest przez zwolenników wolnego rynku i minimalnego państwa jakby naprawdę wierzyli oni, że rozbudowa aparatu kontroli służy minimalizacji państwa, a wymuszany przez państwo monopol jest ideałem wolnego rynku.

Copyright jest niepotrzebną komplikacją prawa, niekompatybilną z dzisiejszą techniką. Powstało ono jako metoda kontroli publikacji przez państwo, a dzisiaj jego egzekwowanie wymagałoby przezwyciężenia społecznej niechęci i głębokiej ingerencji państwa w nasze życie prywatne. Wspieranie przez państwo takich czy innych modeli biznesowych powinno mieć jakąś granicę. Nie jest prawdą, że kultura i sztuka nie mogłaby funkcjonować bez copyright - przed konwencją berneńską powstało wiele wybitnych dzieł, a przemysł mody dzisiaj również pokazuje, że ochrona monopolu intelektualnego nie jest niezbędna. Mmożna też się zastanawiać nad innymi rozwiązaniami - ale to materiał na dłuższą notkę.