Thursday 9 February 2012

Nie dla copyright

Copyright jest anachronizmem nie dlatego, że wszystko powinno być za darmo - ale dlatego, że w dzisiejszych czasach egzekwowanie tego prawa wymagałoby nadmiernej ingerencji państwa w nasze życie.

Prawo copyright jest czymś zupełnie innym niż prawo własności. Jeśli kupuję samochód to nie po to, żeby innym ludziom coś uniemożliwić, tylko po to, żeby samemu móc się swobodnie przemieszczać. Inaczej jest z monopolem kopiowania który jest po to, żeby inni nie mogli kopiować. Jest to prawo negatywne, zabraniające czegoś nie dlatego, że ta czynność jest zła sama w sobie, tylko po to, żeby wymusić opłatę. Jeśli ktoś mi ukradnie samochód - to ja nie będę miał czym dojeżdżać do pracy - jeśli ktoś skopiuje, czy też jak to jest w polskim prawie 'udostępni', utwór objęty copyright - to samą tą czynnością nikomu szkody nie wyrządzi. Strata monopolistów w wyniku takiego działania jest możliwa - ale nie konieczna i nie jest bezpośrednio tym działaniem spowodowana. Wydaje mi się, że właśnie ta właściwość copyright jest powodem dla którego istnieje społeczne przyzwolenie na jego łamanie. Nie chcę dociekać na ile tłumaczenia kopiujących są racjonalizacją, a na ile są rzeczywiście usprawiedliwione i zastanawiać się nad wszystkimi poplątanymi przypadkami, ale faktem jest, że wśród osób aktywnie korzystających z internetu kopiowanie i udostępnianie nie jest niczym czego należałoby się wstydzić. To oczywiście nie jest usprawiedliwieniem łamania prawa, ale może być argumentem za jego zmianą. Zwolennikom copyright marzy się takie przeoranie świadomości społeczeństwa i wyplenienie tego 'złodziejskiego' nawyku - ale wydaje mi się, że będzie to skazane na porażkę tak samo jak podobne próby naszego poprzedniego systemu politycznego.

Narzędzia potrzebne do kopiowania i udostępniania każdy ma w domu, albo nawet w kieszeni, w komórce, którą ma zawsze przy sobie, sama czynność udostępnienia jest również trywialna. Skuteczne egzekwowanie prawa copyright, w obliczu społecznego przyzwolenia na jego łamanie i przy dzisiejszych możliwościach technicznych, wymagałoby kontroli państwa nad tym co robimy w najbardziej prywatnych sytuacjach. Oczywiście władza bardzo chętnie by się tym zajęła, bo władza lubi kontrolować, dlatego jak najbardziej na rękę jej są żądania korporacji medialnych w tym zakresie. Nie jest to jakiś pierwszy przypadek tego nieświętego przymierza między władzą a wielkimi koroporacjami i już chyba nikogo to nie dziwi. To co może dziwić to to z jakim zacięciem copyright bronione jest przez zwolenników wolnego rynku i minimalnego państwa jakby naprawdę wierzyli oni, że rozbudowa aparatu kontroli służy minimalizacji państwa, a wymuszany przez państwo monopol jest ideałem wolnego rynku.

Copyright jest niepotrzebną komplikacją prawa, niekompatybilną z dzisiejszą techniką. Powstało ono jako metoda kontroli publikacji przez państwo, a dzisiaj jego egzekwowanie wymagałoby przezwyciężenia społecznej niechęci i głębokiej ingerencji państwa w nasze życie prywatne. Wspieranie przez państwo takich czy innych modeli biznesowych powinno mieć jakąś granicę. Nie jest prawdą, że kultura i sztuka nie mogłaby funkcjonować bez copyright - przed konwencją berneńską powstało wiele wybitnych dzieł, a przemysł mody dzisiaj również pokazuje, że ochrona monopolu intelektualnego nie jest niezbędna. Mmożna też się zastanawiać nad innymi rozwiązaniami - ale to materiał na dłuższą notkę.

No comments:

Post a Comment