Sunday, 4 November 2012

"Kopiowanie jest legalne" - szkolenie z prawa autorskiego

Wczoraj w siedzibie Fundacji Nowoczesna Polska Jarek Lipszyc zrobił szkolenie z prawa autorskiego. Szkolenie było naprawdę rewelacyjne - nie spodziewałem się, że te bite 4 godziny wykładu przelecą tak szybko. Prawdę mówiąc to wogóle myślałem, że skoro już trochę tej wiedzy na temat prawa autorskiego mam - to raczej się wynudzę - ale nauczyłem się całkiem sporo i do tego wykład był naprawdę ciekawie i dynamicznie poprowadzony.

A teraz gwóźdź programu - Jarek zaoferował się na powtarzanie tego szkolenia - pozostaje tylko sprawa organizacji i nagłośnienia w mediach.

Friday, 2 November 2012

Głuchy telefon mediów (gościnnie Błażej Kaczorowski)


Jak polskie media elektroniczne opisują ważne raporty o społeczeństwie cyfrowym

Coraz więcej Polaków korzysta z Internetu, coraz więcej z nas nabiera kompetencji cyfrowych. Ważne jest monitorowanie tego zjawiska, by móc określić potrzeby Polaków i dostosować poziom edukacji cyfrowej dla poszczególnych grup wiekowych (dzieci, młodzieży, dorosłych i osób starszych), a także rozpoznać miejsce Polaków na cyfrowej mapie Europy. W październiku agencja On Board Public Relations opublikowała raport: "Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej - szanse i bariery", który później został szeroko skomentowany w mediach. Chciałbym go potraktować jako studium przypadku i nakreślić problem małej rzetelności dziennikarskiej w omawianiu kwestii związanej z tworzeniem się społeczeństwa informatycznego.

Raport sam w sobie rzetelny i wyczerpujący, opisujący z niuansami stan polskich kompetencji cyfrowych, został przez dziennikarzy, na potrzeby ogólnodostępnych i poczytnych portali, boleśnie uproszczony i w efekcie przekłamany. Nierzetelna informacja, która pojawiła się na jednym portalu, została później, bez skonfrontowania zawartości merytorycznej z raportem, "przeklejona" do kolejnego i kolejnego, co w efekcie dało medialny efekt głuchego telefonu w którym wszystkie ważne informacje zostały przekręcone. Przykładem jest pierwsze zdanie, które bezrefleksyjnie skopiowały redakcje kilkunastu polskich portali:

96 proc. Polaków potrafi wysłać e-mail, 93 proc. – korzystać ze sklepów internetowych i serwisów aukcyjnych, a 92 proc. – czytać internetowe wersje gazet i czasopism – wynika z raportu „Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej – szanse i bariery.

Brak rzetelności dziennikarskiej jest wręcz uderzający. Ciężko jest uwierzyć, że 96% polaków potrafi wysłać e-mail gdyż tylko 60% ma jakikolwiek dostęp do internetu. Z raportu jasno wynika, że badaniu zostali objęci nie Polacy a polscy internauci i to ich kompetencje cyfrowe były badane.

Na potrzebę tego tekstu zbadałem stopień "plagiatyzacji":

  1. Artykuł na tech.wp.pl jest tożsamy z artykułami na stronach:
  2. Artykuł o raporcie innej treści na biznes.onet.pl w którym postawiono nacisk nadane związane z edukacja cyfrową i artykuły "kopie":
Nie rozsądzamy tutaj kto od kogo skopiował.

Jak widać, dziennikarze, nawet ci tworzący czy kopiujący treści nt. społeczeństwa informacyjnego, nie czytają źródeł. My Piraci powinniśmy wyłapywać takie informacje czy raporty i nadawać im odpowiedni ton a także przeprowadzać rzetelne analizy danych, które są w nich prezentowane.

Zachęcamy do lektury raportu.

Tuesday, 16 October 2012

Otwartość i jawność

Domyślnie wszystko w Partii Piratów powinno być jawne i otwarte, a niepublikowanie czegoś powinno być wyjątkiem i wymagać uzasadnienia:
  • Skoro żądamy tego od innych to sami też powinniśmy się do tego stosować - unikniemy oskarżenia o dwulicowość.
  • W ten sposób na sobie te żądania przetestujemy i przekonamy się na ile to jest praktyczne.
  • Będąc dobrze poinformowanym każdy chętniej się włączy w nasze działania.
  • Zdaje się, że to trzymanie wszystkiego w tajemnicy i tak nie jest zbyt skuteczne - skoro te demoniczne "leśne ludki" na tydzień przed samymi założycielami P3 wiedzieli o tym, że sąd odrzucił wniosek o rejestrację P3 (dla niezorientowanych - apelacja od tej decyzji została złożona wczoraj).
Poza tym oczywiście w mocy pozostają te wszystkie argumenty dla który wpisaliśmy punkt "Żądanie jawności działań władzy i wspieranie uczestnictwa obywateli w życiu publicznym" do naszych celów - uważamy, że to jest to bardziej etyczne i że otwarte i jawnie działające organizacje są skuteczniejsze.

Update: zmieniłem to co było wcześniej na 'leśne ludki', żeby było delikatniej.

Sunday, 7 October 2012

'Partia Piratów' to nie jest brand!

Zbigniew Lukasiak aha - ok - ale dlaczego akurat chcesz się zajmować partią piratów w takim razie? skoro piracenie to Twoim zdaniem 'nie trafione', nie nadaje się do polskich realiów - to po co chcesz to mieć w nazwie?
Piotr Śmielak No i tu dochodzimy do konsensusu - bo nazwa zainteresowały się media (choć to było przy ACTA i zawiniła tu nie znajomośc dziennikarzy którzy poczxątkowo sądzili że protesty wywołała PP -ktora nie istniała - co ciekawe). Dlatego łatwo będzie zaistnieć medialnie z pozycji piratów. Ot i cała tajemnica.
z fejsa

Ideologia ruchu pirackiego nie jest wykuta w kamieniu, każda z partii powstających na całym świecie ma inny program i programy te zmieniają się, ewoluują. Po sukcesie niemieckiej Piratenpartei z bardzo szerokim i obejmującym wiele nie-internetowych kwestii programem nawet szwedzka Piratpartiet planuje rozszerzenie swojej polityki. Jednak partia piratów która nie zajmowałaby się prawami autorskimi czy prawem do prywatności nie byłaby partią piratów, z całej nazwy zostałby tylko pusty slogan, jakieś skojarzenie z buntem i niezgodą na status quo, bez celu i kierunku. Jeśli by taka partia powstała to nie tylko, byłoby to nie fair w stosunku do tych którzy wierzą w pirackie idee, ale też taka partia nie miałaby nic co łączyłoby ją w jedną całość. W Polsce, bezideową partię sprzeciwu już mamy, w postaci Ruchu Palikota, więc naprawdę trudno byłoby ten ewentualny szum medialny zamienić na popularność wśród wyborców, a liczne problemy niemieckiej Piratenpartei (z ktorych afera Julii Schramm jest jednym z najnowszych przykładów), podobnie jak wstrząsy targające Ruchem Palikota, pokazują co grozi partiom stawiającym na sam bunt beż żadnej idei przewodniej. Partia musi mieć jasny przekaz - a jaki może mieć przekaz partia której nazwa sugeruje jedno a jej działacze wierzą w coś innego.

Ale nie piszę tego przecież po to, żeby zniechęcić tych którzy by chcieli 'zagospodarować' tą chwytliwą nazwę, bo i tak to nic nie da - piszę to, żeby zachęcić tych którzy wierzą w pirackie idee. Przyłączcie się! Nie musi być nas wcale dużo - trzeba się tylko zorganizować, pokazać, że łączy nas coś innego niż pęd do władzy. Wierzę, że jest coś takiego i że jest to coś wykraczające daleko poza te trzy punkty oryginalnego programu szwedzkiej partii piratów, ale też będące konsekwencją tego samego sposobu myślenia. Jest to poszukiwanie czym ma być społeczeństwo informacyjne, jest to poszukiwanie nowego dyskursu w polityce. Zdaję sobie sprawę, że są to zbyt abstrakcyjne rzeczy, żeby wzbudzić zainteresowanie wyborców i że jeśli zamierzamy kiedykolwiek odnieść jakiś sukces przy urnie to trzeba będzie zbudować program w którym będzie coś na temat wcześniejszych emerytur, podatków i innych bardziej przyziemnych spraw. Wierzę, że jest to zadanie wykonalne, że nie zapominając o naszych ideach będziemy w stanie zająć się też i takimi sprawami - ale nie powinniśmy sobie za cel stawiać zwycięstwa w najbliższych wyborach, takie zwycięstwo mogłoby, ale nie musi być krokiem w kierunku tego co powinno być naszym prawdziwym celem - czyli społeczeństwo informacyjne oparte na realnych i sprawiedliwych podstawach.

Wednesday, 19 September 2012

Afera Julii Schramm

Wygląda, że media dopadły Julię Schramm.
By Julia Schramm (CCbySA)
Popularna członkini niemieckiej Partii Piratów (Piratenpartei Deutschland - w skrócie PP-DE) podobno zatrudniła prawników by ścigali piratów nielegalnie kopiujących jej świeżo wydaną książkę.  Znam wielu autorów którzy nie rezygnując z zarabiania na pisaniu potrafili z wydawcami wynegocjować udostępnienie swoich książek na wolnych licencjach i dlatego nie chcę bronić jej decyzji, ale myślę, że warto przytoczyć parę faktów:
  • PP-DE nigdy w swoim programie nie miało zniesienia copyright - a jedynie ograniczenie czasu w jakim by obowiązywał
  • Julia Schramm podpisała kontrakt na wydanie książki zanim wybrano ją do rady PP-DE
  • to wydawca, a nie pani Schramm lub jej prawnicy wysłali nakazy usunięcia książki
  • autorka obiecała udostępnić książkę na wolnych licencjach jak tylko to będzie możliwe, czyli po wygaśnięciu jej kontraktu z wydawcą, co nastąpi za 10 lat (10 lat jest też najczęściej wymienianym okresem obowiązywania copyright do jakiego dążą Piraci)
  • nie jest to może dużo - ale Schramm próbowała wynegocjować z wydawcą jakieś ustępstwa i podobno wszystkie 'take down notices' są jedynie 'żółtymi kartkami' i w przy pierwszym naruszeniu nie mają konsekwencji finansowych
  • sama autorka zaprzecza używaniu słowa "obrzydliwy" w stosunku do tak zwanej 'własności intelektualnej'
Nie wydaje się więc, żeby pani Schramm żądała dla siebie czegoś drastycznie innego niż to co Piraci proponują innym autorom - chociaż rzeczywiście wydawca zabrał się za rozdawanie 'żółtych kartek' winnym niekomercyjnego rozpowszechniania - które według Piratów na całym świecie powinno być dozwolone.

Uaktualnienie: Istnieją też podejrzenia co do roli wydawcy czyli Knaus Verlag - który zapłacił 100 000 EURo zaliczki za zupełnie bzdurną podobno książkę - może od razu liczyli na jakiś skandal.

Uaktualnienie: PirateTimes w końcu napisało coś więcej o tej aferze.

Uaktualnienie: Dodałem więcej o 'niekomercyjnym kopiowaniu' - tutaj Schramm rzeczywiście złamała linię partyjną.

Uaktualnienie: Moja prywatna opinia jest taka, że niemiecka partia piratów ustawiająca się jako główna 'partia protestu' przyciągnęła do swoich szeregów wielu dość przypadkowych członków.

Saturday, 15 September 2012

Milicja w Kaliningradzie zatrzymuje Małgorzatę i trzech kartonowych piratów

Jedyne, co może uratować śmiertelnie rannego kota – odezwał się kot – to maleńki łyczek benzyny – i, wykorzystując zamieszanie, przypiął się do okrągłego otworu w prymusie i napił się benzyny. Krew natychmiast przestała się sączyć spod jego lewej przedniej łapy... Kot poderwał się, żwawy i rześki, porwał prymus pod pachę, śmignął wraz z nim z powrotem na kominek, a stamtąd rozdzierając tapety wlazł na ścianę, mniej więcej po dwóch sekundach znalazł się wysoko nad wszystkimi i zasiadł na metalowym karniszu."
Po tym jak milicji nie udało się zaaresztować kota zabrali się za aresztowanie kartonowych piratów. Powód - nielegalne zgromadzenie.

Update: opublikowali nam to na PirateTimes :)

Saturday, 21 July 2012

Reaktywacja Partii Piratów - protokół rozbieżności

Zaangażowałem się ostatnio w reaktywację polskiej Partii Piratów. Muszę przyznać, że to strasznie wciągające - na pewno poświęciłem na to więcej czasu niż było to racjonalne - ale w końcu spotkałem się ze ścianą.

Mieliśmy zmieniać system polityczny, a na razie to polityka zmienia nas, w dzieciaki wyrywające sobie zabawki. Słyszałem, że to tak jest w polityce - ale miałem nadzieję, że nasz hackerski etos i We believe in rough consensus and running code jednak coś znaczy. Konsensusu, nawet 'rough', na temat tak podstawowego dokumentu jak statut, nie zbudujemy ze środy na poniedziałek, nie mówiąc już o uzgodnieniu tych najtrudniejszych, chociaż najmniej merytorycznych, decyzji personalnych. Trudno zaakceptować taki pośpiech nie poparty żadną argumentacją poza "musimy to teraz zarejestrować, bo ja już nie wytrzymam'. Tak samo trudno zaakceptować działania tej drugiej grupy która zmarnowała mnóstwo czasu i dobrych chęci, bo przez pół roku, od czasu zrywu przeciw ACTA, ludzie się do nich zgłaszali - ale żadnych realnych działań nie było. Nawet strona www partii była tylko zaślepką z dwoma linkami - do twittera, na którym też nic się nie działo i do strony na Facebook na którym z rzadka jakieś info się pojawiało. Można się zastanawiać skąd ten brak zaufania do ochotników, szczególnie biorąc pod uwagę ewidentny własny brak czasu (a może i kompetencji) na zajmowanie się sprawami partii. A teraz ta grupa boi się o utratę brandu i chce także szybko zarejestrować partię z inną, choć podobną nazwą, najlepiej również w poniedziałek, żeby nie stracić uwagi mediów.

A przecież udało nam się przeprowadzić całkiem rzeczową debatę o celach partii, w której wzięli udział dyskutanci wyznający tak różne opcje polityczne jak libertarianie i lewicowcy i osiągnęliśmy kompromis! To teraz mamy się ścigać w zbieraniu podpisów?

Przepraszam, mieliśmy rozmawiać o ideach, nie o brandach!

Update: No i 'starzy piraci' złożyli do sądu papiery pierwsi, mimo kompromisu osiągniętego na spotkaniu rekoncyliacyjnym, jeszcze nie wiadomo co na to Poznań. Nie mam komentarzy.