Monday, 10 December 2012

Jednolity patent

Rok temu ACTA i Jednolity Patent wymieniane były razem jako dwa sukcesy polskiej prezydencji. Co się dalej działo z ACTA już wiemy, za parę dni z kolei polski rząd planuje podpisanie Jednolitego Patentu.  Protestują te same organizacje - jednak co ciekawe również parlamentarna Komisja Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii jednogłośnie sformułowała następujący wniosek:
bardziej korzystnym rozwiązaniem dla Polski, niezależnie od perspektywy czasowej ani od scenariusza rozwoju innowacyjności polskich przedsiębiorstw, będzie brak wdrożenia w Polsce patentu jednolitego oraz brak przystąpienia do umowy o JSP
Opracowanie firmy Deloitte, które miało prawdopodobnie największy wpływ na decyzję komisji, szacuje koszt netto przystąpienia do Jednolitego Patentu na ok. 50mld złotych w ciągu 20 lat. Jest ono niewątpliwie bardzo szczegółowe - jednak naszym zdaniem nawet to opracowanie pomija najważniejszy argument przeciwko patentom wogóle, a w przeciwko patentom na oprogramowanie w szczególności - jakim jest problem ze skalowalnością.  Jak napisał kiedyś sam Bill Gates:
Jeśli ludzie rozumieliby jak patenty będą przyznawane, wtedy kiedy większość dzisiejszych idei zostało wymyślonych, i złożyliby wtedy wnioski patentowe, nasz przemysł teraz stanąłby w miejscu (tłum. własne). 
opensourceway CC BY SA

W 2005 roku Parlament Europejski jednoznacznie opowiedział sie przeciwko patentom na oprogramowanie, jednak Europejski Urząd Patentowy, który dla zmyłki nie jest organem Uni Europejskiej, takie patenty masowo przyznaje. Jednolity Patent, w formie aktualnie dyskutowanej, usankcjonuje tą praktykę i na dokładkę doda nam jeszcze patenty na organizmy żywe.

Argumenty przeciwko przystępowaniu do JP pojawiają się ze wszystkich stron, wygląda jednak, że polski rząd nie chce ich zauważać. Pewnie boi się o to jakby to wyglądało gdyby nie podpisał porozumienia które sam wynegocjował w ramach swojej prezydencji w imieniu innych państw członkowskich. Znowu zdrowy rozsądek i polska gospodarcza racja stanu polegną w zderzeniu z potrzebą zachowania twarzy przez polityków.


Uaktualnienie: Apel Partii Piratów do internautów - jutro jest głosowanie w Parlamencie Europejskim - można dzisiaj jeszcze przekonać naszych europosłów, żeby przegłosowali poprawki blokujące między innymi patenty na oprogramowanie.



Wednesday, 5 December 2012

Tłumacz Palikota przeinacza słowa zaproszonych piratów


Na spotkaniu dzień wcześniej ostrzegaliśmy naszych zagranicznych kolegów - ale cóż nie posłuchali. A Palikot w swojej prześmiewczej formie - zaprasza piratów na spotkanie - a na wspólnej konferencji prasowej mówi nie tylko o własności intelektualnej, które to określenie u każdego pirata wywołuje wysypkę, ale ciągnie dalej:
Wszystkie inne formy własności, wszystko co jest jakimś copyrightem
Do tego podstawia tłumacza który przez całą konferencję uparcie ciągnie tą konfuzję tłumacząc 'copyright' na 'prawo własności':
They will touch copyright.
przetłumaczone na:
Będą one dotyczyły praw własności.
(około 7:26)
In the same way as the free flow of information is stopped by copyright laws at the moment.
przetłumaczone na:
I mamy świadomość tego, że swobodny przepływ informacji w internecie jest powstrzymywany przez copyright, przez prawa własności.
(10:37)
And in the same way a free flow of ideas is blocked by copyright legislation at the moment.
przetłumaczone na:
I te copyrighty, prawa własności również stoją na przeszkodzie swobodnemu przepływu idei, patentów.
(10:55)

Rozróżnienie copyright i prawa własności to podstawowa sprawa dla piratów, to jest to od czego się ten cały ruch zaczął. Artykuł europosła piratów formułuje to bezpośrednio: Copyright Is Not Property. Ja osobiście uważam, że walka o precyzyjniejsze myślenie jest chyba największą wartością jaką piraci wprowadzają do polityki. Copyright jest czasowym monopolem na kopiowanie, w polskim prawie odpowiednikiem są autorskie prawa majątkowe, które po uwzględnieniu dozwolonego użytku również ograniczają właśnie rozpowszechnianie utworów.  Prawo własności dotyczy rzeczy fizycznych, które istnieją tylko w jednej kopii, w jednym określonym miejscu na świecie.  Informacja nie jest rzeczą - jest bytem abstrakcyjnym, a po skopiowaniu jej pierwotny egzemplaż nie znika - tak samo jak odpalenie świeczki od drugiej świeczki nie pozbawia jej właściciela światła.

The Dusty Wyndow Blog (Natheer Halawani) / CC BY-NC-SA 3.0
  Czyżby to jakaś nowa prowokacja Palikota?

Tuesday, 27 November 2012

CopyCamp

Wczoraj wziąłem udział w konferencji CopyCamp, przedstawiłem tam mój samozwańczy Manifest Polskiej Partii Piratów. Będę nad nim jeszcze pracował - na razie to może być tylko zalążek prawdziwego manifestu. Pewnie niedługo będzie zapis wideo - chociaż nie jestem zadowolony z mojego występu - więc nie polecam. Poniżej parę luźnych notek z konferencji.

Nasz argument o zagrożeniu totalitarnością inwigilacji jakiej wymagałoby konsekwentne egzekwowanie monopolu kopiowania jest chyba najbardziej konkretny - ale nie wiem czy najważniejszy. Przez całą konferencję przewijała się kilka innych myśli, których ciągle nie mogę dobrze sformułować, a które są może nawet bardziej pierwotne. O tym, że dzieła często stają się częścią tego jak definiujemy swoją tożsamość, że nasze myśli zrozumiałe stają się tylko w kontekście pewnych dzieł i że jakoś pieniądze nie pasują do tego obrazu, że nie pasuje nam żeby autor mógł zdalnie zawiadywać częścią nas samych - to jakby za duża władza, nawet jeśli mielibyśmy ją dobrowolnie autorom oddawać. O tym, że wszystko jest remiksem, że nasze myśli nigdy nie są całkowicie oryginalne i że telekomunikacja nie różnie się aż tak bardzo od komunikacji, wartość jakiegoś połączenia nie da się ocenić w oderwaniu od całej reszty, a copyright jest jak zagradzanie publicznych dróg i wyznaczanie 'rynkowej ceny' za przejazd. Bramki myta można tolerować w przypadku autostrad - ale mogą być raczej wyjątkiem niż regułą - zbyt gęsto ustawione stałyby się nie do przyjęcia.

Sunday, 4 November 2012

"Kopiowanie jest legalne" - szkolenie z prawa autorskiego

Wczoraj w siedzibie Fundacji Nowoczesna Polska Jarek Lipszyc zrobił szkolenie z prawa autorskiego. Szkolenie było naprawdę rewelacyjne - nie spodziewałem się, że te bite 4 godziny wykładu przelecą tak szybko. Prawdę mówiąc to wogóle myślałem, że skoro już trochę tej wiedzy na temat prawa autorskiego mam - to raczej się wynudzę - ale nauczyłem się całkiem sporo i do tego wykład był naprawdę ciekawie i dynamicznie poprowadzony.

A teraz gwóźdź programu - Jarek zaoferował się na powtarzanie tego szkolenia - pozostaje tylko sprawa organizacji i nagłośnienia w mediach.

Friday, 2 November 2012

Głuchy telefon mediów (gościnnie Błażej Kaczorowski)


Jak polskie media elektroniczne opisują ważne raporty o społeczeństwie cyfrowym

Coraz więcej Polaków korzysta z Internetu, coraz więcej z nas nabiera kompetencji cyfrowych. Ważne jest monitorowanie tego zjawiska, by móc określić potrzeby Polaków i dostosować poziom edukacji cyfrowej dla poszczególnych grup wiekowych (dzieci, młodzieży, dorosłych i osób starszych), a także rozpoznać miejsce Polaków na cyfrowej mapie Europy. W październiku agencja On Board Public Relations opublikowała raport: "Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej - szanse i bariery", który później został szeroko skomentowany w mediach. Chciałbym go potraktować jako studium przypadku i nakreślić problem małej rzetelności dziennikarskiej w omawianiu kwestii związanej z tworzeniem się społeczeństwa informatycznego.

Raport sam w sobie rzetelny i wyczerpujący, opisujący z niuansami stan polskich kompetencji cyfrowych, został przez dziennikarzy, na potrzeby ogólnodostępnych i poczytnych portali, boleśnie uproszczony i w efekcie przekłamany. Nierzetelna informacja, która pojawiła się na jednym portalu, została później, bez skonfrontowania zawartości merytorycznej z raportem, "przeklejona" do kolejnego i kolejnego, co w efekcie dało medialny efekt głuchego telefonu w którym wszystkie ważne informacje zostały przekręcone. Przykładem jest pierwsze zdanie, które bezrefleksyjnie skopiowały redakcje kilkunastu polskich portali:

96 proc. Polaków potrafi wysłać e-mail, 93 proc. – korzystać ze sklepów internetowych i serwisów aukcyjnych, a 92 proc. – czytać internetowe wersje gazet i czasopism – wynika z raportu „Świadomość Polaków w rzeczywistości cyfrowej – szanse i bariery.

Brak rzetelności dziennikarskiej jest wręcz uderzający. Ciężko jest uwierzyć, że 96% polaków potrafi wysłać e-mail gdyż tylko 60% ma jakikolwiek dostęp do internetu. Z raportu jasno wynika, że badaniu zostali objęci nie Polacy a polscy internauci i to ich kompetencje cyfrowe były badane.

Na potrzebę tego tekstu zbadałem stopień "plagiatyzacji":

  1. Artykuł na tech.wp.pl jest tożsamy z artykułami na stronach:
  2. Artykuł o raporcie innej treści na biznes.onet.pl w którym postawiono nacisk nadane związane z edukacja cyfrową i artykuły "kopie":
Nie rozsądzamy tutaj kto od kogo skopiował.

Jak widać, dziennikarze, nawet ci tworzący czy kopiujący treści nt. społeczeństwa informacyjnego, nie czytają źródeł. My Piraci powinniśmy wyłapywać takie informacje czy raporty i nadawać im odpowiedni ton a także przeprowadzać rzetelne analizy danych, które są w nich prezentowane.

Zachęcamy do lektury raportu.

Tuesday, 16 October 2012

Otwartość i jawność

Domyślnie wszystko w Partii Piratów powinno być jawne i otwarte, a niepublikowanie czegoś powinno być wyjątkiem i wymagać uzasadnienia:
  • Skoro żądamy tego od innych to sami też powinniśmy się do tego stosować - unikniemy oskarżenia o dwulicowość.
  • W ten sposób na sobie te żądania przetestujemy i przekonamy się na ile to jest praktyczne.
  • Będąc dobrze poinformowanym każdy chętniej się włączy w nasze działania.
  • Zdaje się, że to trzymanie wszystkiego w tajemnicy i tak nie jest zbyt skuteczne - skoro te demoniczne "leśne ludki" na tydzień przed samymi założycielami P3 wiedzieli o tym, że sąd odrzucił wniosek o rejestrację P3 (dla niezorientowanych - apelacja od tej decyzji została złożona wczoraj).
Poza tym oczywiście w mocy pozostają te wszystkie argumenty dla który wpisaliśmy punkt "Żądanie jawności działań władzy i wspieranie uczestnictwa obywateli w życiu publicznym" do naszych celów - uważamy, że to jest to bardziej etyczne i że otwarte i jawnie działające organizacje są skuteczniejsze.

Update: zmieniłem to co było wcześniej na 'leśne ludki', żeby było delikatniej.

Sunday, 7 October 2012

'Partia Piratów' to nie jest brand!

Zbigniew Lukasiak aha - ok - ale dlaczego akurat chcesz się zajmować partią piratów w takim razie? skoro piracenie to Twoim zdaniem 'nie trafione', nie nadaje się do polskich realiów - to po co chcesz to mieć w nazwie?
Piotr Śmielak No i tu dochodzimy do konsensusu - bo nazwa zainteresowały się media (choć to było przy ACTA i zawiniła tu nie znajomośc dziennikarzy którzy poczxątkowo sądzili że protesty wywołała PP -ktora nie istniała - co ciekawe). Dlatego łatwo będzie zaistnieć medialnie z pozycji piratów. Ot i cała tajemnica.
z fejsa

Ideologia ruchu pirackiego nie jest wykuta w kamieniu, każda z partii powstających na całym świecie ma inny program i programy te zmieniają się, ewoluują. Po sukcesie niemieckiej Piratenpartei z bardzo szerokim i obejmującym wiele nie-internetowych kwestii programem nawet szwedzka Piratpartiet planuje rozszerzenie swojej polityki. Jednak partia piratów która nie zajmowałaby się prawami autorskimi czy prawem do prywatności nie byłaby partią piratów, z całej nazwy zostałby tylko pusty slogan, jakieś skojarzenie z buntem i niezgodą na status quo, bez celu i kierunku. Jeśli by taka partia powstała to nie tylko, byłoby to nie fair w stosunku do tych którzy wierzą w pirackie idee, ale też taka partia nie miałaby nic co łączyłoby ją w jedną całość. W Polsce, bezideową partię sprzeciwu już mamy, w postaci Ruchu Palikota, więc naprawdę trudno byłoby ten ewentualny szum medialny zamienić na popularność wśród wyborców, a liczne problemy niemieckiej Piratenpartei (z ktorych afera Julii Schramm jest jednym z najnowszych przykładów), podobnie jak wstrząsy targające Ruchem Palikota, pokazują co grozi partiom stawiającym na sam bunt beż żadnej idei przewodniej. Partia musi mieć jasny przekaz - a jaki może mieć przekaz partia której nazwa sugeruje jedno a jej działacze wierzą w coś innego.

Ale nie piszę tego przecież po to, żeby zniechęcić tych którzy by chcieli 'zagospodarować' tą chwytliwą nazwę, bo i tak to nic nie da - piszę to, żeby zachęcić tych którzy wierzą w pirackie idee. Przyłączcie się! Nie musi być nas wcale dużo - trzeba się tylko zorganizować, pokazać, że łączy nas coś innego niż pęd do władzy. Wierzę, że jest coś takiego i że jest to coś wykraczające daleko poza te trzy punkty oryginalnego programu szwedzkiej partii piratów, ale też będące konsekwencją tego samego sposobu myślenia. Jest to poszukiwanie czym ma być społeczeństwo informacyjne, jest to poszukiwanie nowego dyskursu w polityce. Zdaję sobie sprawę, że są to zbyt abstrakcyjne rzeczy, żeby wzbudzić zainteresowanie wyborców i że jeśli zamierzamy kiedykolwiek odnieść jakiś sukces przy urnie to trzeba będzie zbudować program w którym będzie coś na temat wcześniejszych emerytur, podatków i innych bardziej przyziemnych spraw. Wierzę, że jest to zadanie wykonalne, że nie zapominając o naszych ideach będziemy w stanie zająć się też i takimi sprawami - ale nie powinniśmy sobie za cel stawiać zwycięstwa w najbliższych wyborach, takie zwycięstwo mogłoby, ale nie musi być krokiem w kierunku tego co powinno być naszym prawdziwym celem - czyli społeczeństwo informacyjne oparte na realnych i sprawiedliwych podstawach.